niedziela, 23 listopada 2014

Moje czyli nasze czyli jak to jest w małżeństwie

Mam wrażenie, że o formie do sera Baby Gouda wiem już wszystko. Mało tego, potrafię ją narysować z zamkniętymi oczami i to w trzech rzutach. Mieszkanie z kimś, kto w tak niepohamowany sposób dzieli się swoją pasją sprawiło, że poziom mojej wiedzy ogólnej podążył w dość nieoczekiwanym kierunku. Najbardziej zaskakujący jest jednak fakt, że mój osobisty blog stał się, ni z tego ni z owego, naszym. Ostatnio, przy okazji premiery kolejnego serka pada pytanie " Zrobisz zdjęcie i wrzucisz na bloga?". "Czyjego?" pytam, mimo że znam odpowiedź, wszak liczba blogów w naszym gospodarstwie rodzinnym, jak na razie, wynosi sztuk jeden. I póki co "wrzucam na bloga", choć rozważam pewną ewentualność stworzenia tutaj odnośnika do jakiejś podstrony, która mogłaby się na przykład nazywać: Jeśli nie dzisiaj, to kiedy zrobię kolejny serek? Czyli poradnik dla niecierpliwego serowara. :-)




W roli głównej ementaler z ziołową skórką



Zastanawiam się, czemu tak szybko zniknął. Może to robota Packmana? ;-)

Natomiast, jeśli chodzi o moją twórczość - wchodząc w fazę lekkiego znużenia projektami, które swój finisz będą miały dopiero za jakiś czas, potrzebowałam czegoś ekspresowego, co zajęłoby moje ręce i umysł i czego efekt byłby widoczny względnie szybko. I tak powstały bransoletki, można powiedzieć, w duchu eko, z lnianego sznurka i drewnianych koralików. Każdy, kto poznał choćby podstawy makramy, jest w stanie, w miarę sprawnie taką, bądź podobną wykonać. 

Jedna z bransoletek została właściwie od razu zarekwirowana przez pewnego początkującego serowara :-)











Miłego tygodnia :-)
M.