Koncert Meli Koteluk - cudowny. Wielki
talent połączony ze skromnością artystki, profesjonalizmem i, dającym się wyczuć, szacunkiem dla publiczności oraz członków zespołu zaowocował wydarzeniem w klimacie,
który ja akurat lubię czyli, w skrócie, bez obijających się o ciebie sąsiadów i
płynących ze sceny zawołań w stylu „Jak się bawicie??” Twórcy pokroju Meli przywracają
mi wiarę w polską muzykę i w artystów, którzy nie bywają na bankietach, nie
brylują w towarzystwie, nie zasiadają w jury zwariowanych show i nie karmią nas
swoim życiem prywatnym, tylko po prostu śpiewają i robią to na najwyższym
poziomie.
A teraz kolejny odcinek z cyklu W naszej domowej serowarni...
Woskowanie sera (żeby nie
wysychał i mógł spokojnie dojrzewać)
Epizod pierwszy…
Cały obrzęd odbywa się w kuchni. Wieczór.
Śliczny czerwony wosk topi się w garnku. W powietrzu przyjemny delikatny zapach
parafiny. Wtem, zwabiona dziwnym dźwiękiem i podążającym zaraz za nim brzydkim
słowem, z pogranicza wulgaryzmu, wchodzę do kuchni i widzę…. wosk. Wszędzie!
Jest na kuchence, blacie,
podłodze, ścianach, płytkach, dywanie, drzwiach od łazienki oraz na twarzy,
odzieży i we włosach mojego współmałżonka. Jedyną powierzchnią, która nie jest
pokryta woskiem jest ser. Stoję i nie bardzo wiem, co powiedzieć. Słyszę
jeszcze tylko optymistyczny komentarz, że mogło być gorzej, ale na tamtą chwilę
trudno mi w to uwierzyć. Trzy godziny później również. Rano w pracy ziewam
niewyobrażalnie. Kolega kwituje „Nie pytam, co robiłaś w nocy”. „I tak nie
uwierzysz” mówię.
Epizod drugi…
Jednak się udało…
A tak naprawdę trudno złościć
się na kogoś, kto nawet żurek gotuje w dwóch garnkach, żeby jedna jego wersja mogła
być skonsumowana przez wegetariankę J
Nadal zapracowana
M.
MNijAM!!!!!!
OdpowiedzUsuńGośka, za każdym razem, jak czytam to staram się powstrzymać komentowanie... żeby nie było, że jestem egzaltowaną psychopatką, nawiedzona gruppies, czy coś... :)
OdpowiedzUsuńAle dziś nie mogę!
Podzielam entuzjazm dotyczący Meli :)
a na ser się wpraszam! Koniec. Kropka.
Magda Re
To wpadaj, Magda! Uwielbiamy mieć gości. Zwłaszcza egzaltowanych psychopatów :-)
OdpowiedzUsuń