Wybraliśmy się tam w pewien piątkowy grudniowy wieczór tuż
przed Świętami Bożego Narodzenia, żeby oderwać się od bieganiny, zakupów, prezentów, porządków i tych wszystkich rzeczy, przez które
człowiek, jak już dotrwa do świąt, zamiast spotkać się z najbliższymi, ma ochotę
jedynie położyć się i przespać dwa dni.
Po 17.00 odbieram telefon i słyszę - Kochanie, trochę się
spóźnię. Dwie godziny później, kiedy Adam wraca w końcu z pracy, zastaje mnie
siedzącą na fotelu przy spakowanej walizce i z poziomem irytacji mocno
przekraczającym stan alarmowy. Oszczędnie gospodarując słowem wsiadam jednak do samochodu i rozpoczynamy naszą podróż.
Lista przebojów w radiu i kojący głos Marka Niedzwieckiego
są jak balsam dla duszy. Gdzieś pomiędzy Duklą, a Jaśliskami zaczynam się w końcu odzywać. Pędzimy przez bieszczadzkie odludzia. Nabieram pewności, że
w Bieszczadach wieczory i noce są czarniejsze niż gdzie indziej. Pora roku i
pora dnia jest taka, że na stukilometrowym odcinku mijamy może kilkanaście
samochodów. W końcu docieramy na miejsce…
Karczma Paweł Nie Całkiem Święty w Smereku |
W środku w restauracji wita nas uśmiechnięta pani, która zaprasza nas żeby wybrać sobie miejsce i zanim jeszcze dobrze się rozsiądziemy przynosi dwa kieliszeczki z nalewką z mirabelek. Jak się później okazuje napojem, którym częstowani są goście karczmy, a którego nie można tam kupić, bo zwyczajnie nie jest na sprzedaż J
Zanim dostaniemy zamówione z karty jedzenie siedzimy, podziwiamy i dyskutujemy. Zachwycamy się wnętrzem, dokładnością z jaką zostało urządzone, dbałością o każdy jeden element i szczegół.
Później zachwycamy się jeszcze przepysznym jedzeniem, obsługą, atmosferą, gościnnością, klimatem, muzyką, ciepłem z kominka czyli generalnie wszystkim, co atakuje nasze zmysły i poddajemy się zupełnie magii tego miejsca...
Wnętrze karczmy Paweł Nie Całkiem Święty |
Taki widok rozciąga się sprzed karczmy |
Jakby było jeszcze mało ekscytująco i malowniczo, w nocy i rano pada śnieg |
Żeby stłumić trochę wyrzuty sumienia po przepysznym, ale i solidnym śniadaniu wybieramy się na spacer |
Trwamy w tym zadowoleniu i błogostanie jeszcze przez najbliższe 24 godziny i kiedy w niedzielę żegnamy się z gospodarzami i wybieramy się w drogę powrotną, jesteśmy już właściwie pewni, że niedługo znów tutaj wrócimy.
Wracając wpadamy w sam środek śnieżnej zawieruchy |
Po drodze odwiedzamy Polańczyk |
A tutaj śniegu zero i tyle samo turystów |
Lubię ten specyficzny klimat kurortów poza sezonem |
Obietnica rychłego powrotu do Smereka miała się spełnić szybciej niż oczekiwaliśmy. Kiedy wieczorem dotarliśmy do domu, zauważyłam pewne zaniepokojenie na twarzy mojego męża w momencie, kiedy wypakowywaliśmy walizki z bagażnika.
- Co się stało? - zapytałam
- Zapomniałem laptopa!!
(Dialog został oczywiście okrojony ze słów, które zwykło się uważać za niecenzuralne.)
W kolejną, bardziej zaplanowaną podróż do Smereka wybraliśmy się już z przyjaciółmi, po Nowym Roku. I znowu daliśmy się oczarować.
A karczma w zimowo świątecznym klimacie wyglądała tak....
I koniec. I kropka. I znowu było obyczajowo...
Do następnego
M.
- Co się stało? - zapytałam
- Zapomniałem laptopa!!
(Dialog został oczywiście okrojony ze słów, które zwykło się uważać za niecenzuralne.)
W kolejną, bardziej zaplanowaną podróż do Smereka wybraliśmy się już z przyjaciółmi, po Nowym Roku. I znowu daliśmy się oczarować.
A karczma w zimowo świątecznym klimacie wyglądała tak....
Sanki dla gości karczmy |
Włócząc się po okolicy (na biegówkach, a jakże) zaglądamy do schroniska "Jaworzec" na grzańca |
To się nazywa okno z widokiem |
I koniec. I kropka. I znowu było obyczajowo...
Do następnego
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz