Nigdy chyba nie szukamy go tak intensywnie, jak teraz,
kiedy jesień siłuje się z zimą. Jakby ani jedna, ani druga pora roku nie mogła
się zdecydować czy ustąpić czy raczej pokazać na co ją stać. Kiedy otwieramy
szafę tym niezdecydowanym gestem, bo jeszcze nie wiemy czy wyciągniemy z niej
jesienny płaszcz czy zimową kurtkę. To chyba najlepszy okres dla wszystkich
dziergających. Czas włóczek, motków, drutów, nici, splotów i dzianin.
Ja też dałam się omamić tej swoistej atmosferze i tak
powstał babciny abażur rodem z filmu dokumentalnego o sztuce ludowej. Nie ma tu
absolutnie nic awangardowego. Zwyczajny biały lniany sznurek i pospolity wzór
muszelkowy. Ale podoba mi się jego ciepłe światło. Dobrze się przy nim siedzi,
pije herbatę, rozmyśla, słucha muzyki, czyta, okrywa kocem, ucina popołudniową
drzemkę. Na chwilę obecną niewiele więcej potrzebuję do szczęścia.
Ciepłego nastroju...
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz