4 stycznia dwa lata temu, pogoda
jak dziś czyli ni w pięć, ni w dziewięć. Wstaję rano, dzień zaplanowany co do
minuty. Dwa dni urlopu okolicznościowego z okazji ślubu, to zdecydowanie za
mało, żeby spokojnie wszystko dopiąć na ostatni guzik i złapać oddech przed tym
ważnym dniem. Nowa praca więc zero szansy na więcej wolnego. Nie ma wyjścia,
trzeba się jakoś zorganizować. Sto rzeczy, sto telefonów; ogólnie rzecz biorąc
zamęt. Mama dzielnie znosi moje przedślubne frustracje. Dobrze, że wieczór
wcześniej w domu pojawia się Ania, która teraz skutecznie studzi mój lekko
przegrzany system nerwowy.
Tak obchodzę 30 urodziny. Gdyby
nie szczere, ciepłe życzenia, gdzieś w między czasie składane przez
najbliższych, ta rocznica pewnie umknęłaby niezauważona. Późnym popołudniem
odbieram telefon z życzeniami od przyjaciółki. Jeszcze dobrze się nie rozłączyłyśmy,
dzwoni jeszcze raz: „Przecież ty masz trzydzieści lat!” – krzyczy do telefonu. Śmiejemy
się do łez z tego niesamowitego odkrycia. Te okrągłe rocznice wzbudzają jednak
sporo emocji.
A dzisiaj? Dzisiaj jest o niebo
spokojniej. Mela śpiewa…. „nie zatopi nas pokusa ani strach”…. Trudno jej nie
uwierzyć.
Płyta Meli Koteluk, to mój
wymarzony tegoroczno-urodzinowy prezent. I jak nie wierzyć, że marzenia się
spełniają J
A tak zupełnie szczerze… tylko
osoby, które nie mają profilu na żadnym portalu społecznościowym są w stanie dowiedzieć się i docenić kto, tak naprawdę, pamięta o ich urodzinach J
Ściskam
M.
Ciepła, zrównoważona osoba, bezkonfliktowa, na każdy temat można z nią porozmawiać, do każdej osoby przyjaźnie nastawiona- jak o Tobie Małgosiu można zapomnieć??? jeszcze w dniu urodzin???
OdpowiedzUsuńP.S. ten komentarz napisała kobieta- tak na wszelki wypadek...dla wiadomości Adasia :)