niedziela, 24 czerwca 2018

Dom


To miejsce? Stan? Relacja? Rodzina? Kredyt na 30 lat? Cztery ściany przykryte dachem? 
Tak przykro usłyszeć, że komuś nie chce się wracać do domu. Że to miejsce przestaje być cichym portem, przystanią spokoju i bezpieczeństwa, a staje się jedynie pomieszczeniem, gdzie można się przespać i przechować swoje osobiste rzeczy.

My właściwie nie mamy domu. Ale czy jesteśmy bezdomni? Bo wynajęte mieszkanie, to już dom czy jeszcze nie? I pytania, kiedy przeprowadzka, kiedy o czymś pomyślimy?  Mojemu pokoleniu wmawia się, że wzięcie kredytu na kilkadziesiąt lat jest oznaką dorosłości. Czyli założenie, że w ciągu najbliższych paru dziesiątek lat nic mi się nie stanie i będę miała stały i regularny dochód powinno być wyrazem mojej odpowiedzialności, a nie beztroski i brawury.  A jak mieszkam w domu kupionym na kredyt, to on już jest mój czy banku?

Zatem nie mam jeszcze własnego domu. Nie mam kredytu. Mam za to ludzi, z którymi chcę ten dom tworzyć i dzięki którym miejsce, gdzie teraz wracam jest moją przystanią i portem. Rzadko cichym, ale zawsze bezpiecznym.

Ot, niedzielne o domu rozmyślania…








Dobrego dnia,
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz