Pisałam już jakiś czas temu, jak ogromną radość sprawia mi
przygotowywanie prezentów dla bliskich mi osób. Nie mam, bynajmniej, na myśli
szaleńczego biegania po sklepach w przedświątecznym amoku, gorączkowego
rozglądania się po półkach i prób wyłonienia z ogromu asortymentu tej jednej
jedynej rzeczy, która według mojego uznania mogłaby się jeszcze komuś na coś przydać
albo przynajmniej spodobać, a potem nużącego stania w kolejce do kasy i
zastanawiania się, w te ostatnie przed zakupem minuty, czy to aby na pewno będą
dobrze wydane pieniądze. Zupełnie nie o takie prezenty mi chodzi. Myślę raczej
o upominkach, które jestem w stanie wykonać własnoręcznie. Powstaje wtedy
rzecz, która może nie wygląda równie ekskluzywnie, jak taka ze sklepu, ale
razem z nią mogę ofiarować komuś także swój czas, umiejętności, swoją pasję i
te wszystkie dobre myśli, które mam w głowie kiedy coś tworzę, a także uśmiech, kiedy coś wychodzi dobrze i w miarę zgodnie z moim zamiarem J
W tym roku, obdarzona przez los większą ilością wolnego
czasu przed świętami, mogłam się właśnie takiemu tworzeniu poświęcić z jeszcze
większą przyjemnością i bez stresu, że nie zdążę z czymś innym. Przyjaciele z
naszej wakacyjnej jachtowej załogi Jam Session dostali świąteczne gwiazdki z Hoooked Zpagetti.
Coś do czego przymierzyłam się już w zeszłym roku zainspirowana przez
hiszpańską rękodzielniczkę Mónicę Redi, której prace można obejrzeć TUTAJ.
Tym
razem jednak gwiazdki doczekały się stosownego opakowania w postaci materiałowych sakiewek, które jako,
że w moich rękach powstawały po raz pierwszy, wymagały wiele minut gruntownych
przemyśleń, przygotowań i planów, rozrysowania dokładnych schematów, szkiców,
użycia m.in. linijki, ekierki i … kalkulatora (bez komentarza J).
A sądząc po ilości zdjęć poniżej, dużą radość sprawiło mi
także wykonanie dokumentacji fotograficznej...
Dobrego dnia.
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz