Już raz odwiedziliśmy ten kraj. Trzy lata temu. Tym razem jednak postanowiliśmy nasze eksploracje prowadzić z innej perspektywy. Dzięki temu nasza wyprawa nabrała zupełnie innego wymiaru. Jedno tylko pozostało niezmienne - jak wtedy, tak i teraz, wróciliśmy oczarowani.
Zabieram Was dzisiaj w rejs po przepięknej Chorwacji, mianując siebie, jednocześnie, samozwańczym kapitanem tej podróży...
 |
Biograd na Moru. W tym porcie rozpoczęła i zakończyła się nasza wyprawa. |
 |
Niebo tuż po zachodzie słońca w porcie wygląda jeszcze bardziej hipnotyzująco. |
 |
Moje najbardziej ulubione miejsce podczas całej wyprawy. Słychać wiatr i fale obijające się o burtę, czasami mewę i niekiedy dywagacje załogi czy picie rumu przed południem wystarczy, żeby zostać prawdziwym piratem (z reguły jednak rozważania kończyły się rzeczową weryfikacją). |
 |
Po drodze mijamy bardzo urokliwe zakątki. Niektóre fotografujemy, inne tylko zostawiamy w pamięci. |
 |
Przed zachodem słońca docieramy do Zadaru |
 |
Trzeba czasami zadrzeć głowę |
 |
Jest niedziela więc kapitan zarządza rodzinną kolację w tej oto urokliwej restauracji. Jednomyślnie wszyscy zamawiamy lignje na żaru, co w wolnym tłumaczeniu oznacza nic innego, jak kalmary z grilla. |
 |
Drugi dzień żeglowania. Widok z okna naszej kajuty. |
 |
Popołudniem dopływamy do urokliwej zatoczki, "parkujemy" przy bojce i pontonem płyniemy na kolację do rodzinnej knajpki na Wyspie Žut, gdzie... |
 |
...zamiast menu dostajemy tacę ze świeżo złowionymi rybami i mamy sobie wybrać które mają się znaleźć na naszych talerzach. Wybieramy między innymi tego potwora. |
 |
Pan, który wstępnie przygotowuje naszą kolację, ma swoje stanowisko pracy przed restauracją. |
 |
To samo stanowisko zajmuje również grupa okolicznych kotów. Niektóre bardzo wdzięcznie asystują. |
 |
Żeglujemy. Dzień trzeci. |
 |
Szybenik. To miasteczko zwiedzaliśmy kilka lat temu zachwycając się jego wąskimi uliczkami, schodkami i urzekającymi zaułkami. Teraz, widok piętrzących się na wzgórzach kamieniczek, dopełnił całości. |
 |
W porcie w miasteczku Skradin nad rzeką Krka przywitały nas łabędzie. Zwabione hojnością żeglarzy podpływały bardzo blisko. |
 |
Szukając miejsca na kolację trafialiśmy w rejony, gdzie wprawdzie nie podawano jedzenia, ale było bardzo ładnie :-) |
 |
I nawet miejscami nie było turystów. |
 |
Za to na ścianach kamieniczek można było spotkać takie oto stwory. |
 |
Zdecydowanie jednak widok mariny wieczorem bardziej poruszał moje serce. |
 |
Dzień czwarty. Budzimy się. Wychodzimy na pokład. Rozglądamy się dokoła i znowu stwierdzamy, że bardzo się nam podoba. |
 |
Mieliśmy to wyjątkowe szczęście, że jacht, który wyczarterowaliśmy był wyprodukowany i zarejestrowany w Polsce. W związku z tym mogliśmy pływać po Adriatyku pod polską banderą. |
 |
Płyniemy do Parku Narodowego Krka... |
 |
...oglądać wodospady... |
 |
...i ładne widoczki... |
 |
...i zupełnie szczerze... |
 |
...podobałoby się nam tam dużo bardziej... |
 |
...gdyby wprost nieprawdopodobna ilość turystów, nie wpadła na równie wspaniały pomysł co my, żeby tego akurat dnia odwiedzić to wyjątkowe miejsce. |
 |
Rekompensujemy sobie tłoczny i gwarny dzień w parku narodowym. |
 |
Spinacze do bielizny o zachodzie słońca. Romantik :-) |
 |
No i jak nie wpaść w szpony banału? |
 |
Szybka zmiana kolorystyki. Na morzu dzieje się to dość szybko. |
 |
Jeśli ten mężczyzna ma na sobie sztormiak, to oznacza tylko jedno. Musi być naprawdę chłodno i solidnie wiać. |
 |
Żeglujemy. Dzień piąty. Solidne przechyły sprawiają, że rzeczy pod pokładem te, które nie są na stałe przymocowane, swobodnie zmieniają swoje miejsce położenia. I lepiej nie otwierać lodówki, żeby nie zostać zaskoczonym całą jej zawartością na sobie. O korzystaniu z toalety w tych warunkach nie wspominam. |
 |
Po raz drugi odwiedzamy Wyspę Žut. Tym razem od bardziej cywilizowanej strony. Mocno kamienistą ścieżką wspinamy się na górę... |
 |
...i podziwiamy przepiękny zachód słońca z widokiem na Archipelag Kornati. |
 |
W marinie przy tej niemal bezludnej wyspie w sezonie, dla turystów, nawet woda jest podświetlona. |
 |
W takich ładnych kajecikach dostaliśmy rachunki za przegrzebki i carpaccio z tuńczyka. Może i lepiej, bo skupiliśmy się na okładce, a nie na zawartości :-) |
 |
Siłownia pod chmurką |
 |
SPA w plenerze |
 |
Co tylko zechcesz: śmietnik, toaleta, masaż i fitness. Nieprawdopodobny wprost wachlarz możliwości. |
 |
Nie bardzo chcemy opuścić to miejsce, bo przed nami ostatni już dzień żeglowania. |
 |
Kto odważny skacze z bomu. |
 |
Niektórzy nawet na główkę. |
 |
No i z powrotem w Biogradzie. Jeszcze ostatni wieczorny spacer po tym miasteczku. |
 |
Poranna multiplikacja po wschodzie słońca i jedziemy do Jezery na Wyspę Murter. |
 |
Odkrywamy sobie urokliwą plażę ... |
 |
...z błękitnymi widokami... |
 |
...i krystaliczną wodą. |
 |
Ostatniego dnia przed naszym wyjazdem spadł równie krystaliczny deszcz. |
 |
Na szczęście po południu wychodzi słońce i można pospacerować.
Kaplica Św. Konstancji. |
 |
Wieczorny widok na tę niewielką rybacką miejscowość, w której spędziliśmy ostatnie dni na Chorwacji. |
 |
Rodzime akcenty ... |
 |
Jeszcze pełna! |
 |
Ostatni już wieczorny spacer. |
 |
Wracamy.
Wrócimy :-) |
Ahoj!
M.