Nazwa niefortunna, bo to w ciągu
dnia właśnie najbardziej jest eksploatowany. Ale cóż poradzić? Dziennik już
najpewniej był zajęty. U nas bez fajerwerków, muzyczek, braw i oklasków. Ot najzwyklejszy
zielony z IKEI. Gdzieś pomiędzy muszlą, a koszem na brudną bieliznę czeka na
swoje codzienne pięć minut sławy albo na… cztery kwadranse poklasku.
Niemy świadek naszych rozmów,
opowieści, pogawędek i śpiewów. Z godnością znosi nawet nowe awangardowe wersje
popularnych utworów. W naszym śmiałym
wydaniu np. słynny stary niedźwiedź z piosenki w pierwszej godzinie wprawdzie
nadal śpi, ale w drugiej już robi kupę. Nie mamy jeszcze tylko pomysłu na
trzecią J
Pięknego dnia,
M.
Bardzo sprytnie, jednym niezdarnym kliknięciem usunęłam sobie komentarz pod wpisem :( Blogger się nie zapytał czy na pewno. Odzyskać się, rzecz jasna, nie da. Ech, żeby wszystko w życiu przychodziło tak łatwo.
OdpowiedzUsuń