środa, 28 grudnia 2016

Jeszcze raz o prezentach

Pisałam już jakiś czas temu, jak ogromną radość sprawia mi przygotowywanie prezentów dla bliskich mi osób. Nie mam, bynajmniej, na myśli szaleńczego biegania po sklepach w przedświątecznym amoku, gorączkowego rozglądania się po półkach i prób wyłonienia z ogromu asortymentu tej jednej jedynej rzeczy, która według mojego uznania mogłaby się jeszcze komuś na coś przydać albo przynajmniej spodobać, a potem nużącego stania w kolejce do kasy i zastanawiania się, w te ostatnie przed zakupem minuty, czy to aby na pewno będą dobrze wydane pieniądze. Zupełnie nie o takie prezenty mi chodzi. Myślę raczej o upominkach, które jestem w stanie wykonać własnoręcznie. Powstaje wtedy rzecz, która może nie wygląda równie ekskluzywnie, jak taka ze sklepu, ale razem z nią mogę ofiarować komuś także swój czas, umiejętności, swoją pasję i te wszystkie dobre myśli, które mam w głowie kiedy coś tworzę, a także uśmiech, kiedy coś wychodzi dobrze i w miarę zgodnie z moim zamiarem J

W tym roku, obdarzona przez los większą ilością wolnego czasu przed świętami, mogłam się właśnie takiemu tworzeniu poświęcić z jeszcze większą przyjemnością i bez stresu, że nie zdążę z czymś innym. Przyjaciele z naszej wakacyjnej jachtowej załogi Jam Session dostali świąteczne gwiazdki z Hoooked Zpagetti. Coś do czego przymierzyłam się już w zeszłym roku zainspirowana przez hiszpańską rękodzielniczkę Mónicę Redi, której prace można obejrzeć TUTAJ
Tym razem jednak gwiazdki doczekały się stosownego opakowania  w postaci materiałowych sakiewek, które jako, że w moich rękach powstawały po raz pierwszy, wymagały wiele minut gruntownych przemyśleń, przygotowań i planów, rozrysowania dokładnych schematów, szkiców, użycia m.in. linijki, ekierki i … kalkulatora (bez komentarza J).

A sądząc po ilości zdjęć poniżej, dużą radość sprawiło mi także wykonanie dokumentacji fotograficznej...













 









Dobrego dnia.
M.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz