poniedziałek, 18 czerwca 2018

Biblioteka


Wchodzimy. Wózek, mój duży już brzuch i ja. Oddaję książki, które jakimś cudem udało mi się w ostatnim czasie przeczytać, kradnąc samej sobie bezcenne godziny przeznaczone na sen i odpoczynek.
Za ladą pani. Jakaś nowa, może na zastępstwo. Bardzo miła. Odbiera książki i pyta:

- Będzie pani coś pożyczać?
- Owszem – mówię
- Wie pani gdzie szukać?
- Raczej tak – odpowiadam
- Tutaj na pewno pani sobie coś znajdzie.

Porozumiewawczo mruga okiem i wskazuje najbliższe półki wypełnione po brzegi romansami, kuchenną beletrystyką, historiami o cudzołóstwie i niedochowywaniu wierności, powieściami z niezbyt skomplikowaną fabułą o, z reguły, łatwym do przewidzenia zakończeniu, utworami literackimi z wymyślnym wątkiem kryminalnym i całą literaturą tworzoną masowo na potrzeby zwiększania statystyk czytelności wśród gospodyń domowych.


Kwadrans później widzimy się znowu. Na ladzie przed panią ląduje Grudziński, zeszłoroczny noblista o japońskich korzeniach i znana reportażystka i biografka. Pani nic nie mówi, ale nadal się uśmiecha. Ja z resztą też.





 








Dobrego dnia.
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz