Mroczny przedmiot pożądania numer
jeden. Chowany i poszukiwany. Znajdywany pod poduszkami i wygrzebywany z
załomów kanapy. Żegnany z płaczem. Ukrywany naprędce. Przeglądany cichaczem. Bezbłędnie lokalizowany w
domowym rozgardiaszu. Po mistrzowsku wydobywany z kryjówek wszelakich.
Dla
matki, która pragnie swojemu potomstwu zapewnić analogowe dzieciństwo, to jak
policzek, jak ironia losu, jak chichot historii. I to niekoniecznie dlatego, że
marzy jej się wychowanie jakiegoś cyfrowego ignoranta, ale może zwyczajnie nie
chce, aby potencjalni odkrywający z Google Maps dzielnicę Wierzbno zastanawiali się co ów kwartał ma wspólnego z tym małym, siedzącym w zlewie i
przygryzającym drewnianą łyżkę, chłopcem ze zdjęcia. I tajemnicą pewnie już zostanie od jak dawna na YouTube subskrybuje
kanał Tom Holownik w Mieście Samochodów.
Wiem, że nie uchronię ich przed
wirtualnym światem. Nie mam nawet takich aspiracji. Ale póki mogę i mam
możliwość chcę im pokazać, że ten realny też może być fascynujący.
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz