poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Suknia


Jest, jak zwykle, za wczesna pora dnia kolejnego kwarantanny. Wracam z łazienki do sypialni. Rozglądam się, bo stan osobowy, który zostawiłam kilka minut wcześniej zdaje się nie zgadzać i wtedy widzę: blond czupryna i jej trzyletni właściciel siedzą ulokowani gdzieś pomiędzy naszym łóżkiem, a szafą, w której trzymam ciuchy. 

Szafa jest otwarta, a wszędzie dookoła walają się, tak starannie po praniu składane według wskazówek Marie Kondo, wszystkie moje skarpetki. Już mam coś powiedzieć, krzyknąć, zadać jedno z tych idiotycznych pytań, które, z reguły, pozostają bez odpowiedzi, jak „co ty, do licha, wyprawiasz?!”, już moje usta składają się, żeby, niezbyt elegancko, wyartykułować jakieś zdanie, którego z pewnością będę później żałować. 

I wtedy podnosi głowę i patrzy na mnie. Błękit Spokojnego Oceanu faluje mu w oczach. Mąci go tylko niewyraźne zdumienie widokiem mojej napiętej twarzy.

- Szukam dla Ciebie sukienki – mówi.

A ja? A ja nic nie mówię…









Pięknego dnia,
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz