czwartek, 8 stycznia 2015

Pierwsza literka

Po serii wpisów obyczajowych, związanych z pasmem świąt, urodzin, rocznic i jubileuszów, pora wziąć się z powrotem do pracy. Ale na początek, chciałabym po raz pierwszy na tym blogu coś zareklamować (nie licząc oczywiście nieustającej kampanii promocyjno-reklamowej prowadzonej na rzecz domowego serowarstwa uprawianego w naszym gospodarstwie rodzinnym :-))

Marka, którą chciałabym Wam przedstawić powstała kilka miesięcy temu. Jej twórczyni jest moją przyjaciółką. Nie byłby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Ania jest jednocześnie mamą trzech małych chłopców (czytaj trójki małych urwisów :-)), będących aktualnie w wieku mocno absorbującym uwagę swoich rodziców. Wszelkie więc czynności, które nie są związane z wychowywaniem dzieci wykonuje w czasie, kiedy z czystym sumieniem mogłaby usiąść przed telewizorem i odpocząć. A że jest osobą bardzo kreatywną i nie lubi siedzieć bezczynnie (poza tym od niedawna nie ma telewizora:-)) postanowiła swój czas twórczo wykorzystać i tak powstały Cottonky.

Moja znajomość z Anią zaczęła się od, z pozoru absurdalnego pytania, które wyszło z jej ust i było skierowane do mnie. 
Poznałyśmy się na początku pierwszego roku studiów. Stałam w hallu dziekanatu przed tablicą z planem zajęć dla pierwszoroczniaków. Myślę, że gdyby tamten harmonogram rozpisany był w języku mandaryńskim mój poziom jego zrozumienia byłby podobny. Czyli na ówczesną chwilę nie wiedziałam z niego bezwzględnie, kompletnie, absolutnie nic. Postój przed tablicą zaczynał mnie już nużyć, gdy nagle usłyszałam: "Przepraszam, na jaką literkę zaczyna się twoje nazwisko?" Z bezbrzeżnym zdumieniem obróciłam się w stronę skąd dochodził głos, wciąż jeszcze niezbyt pewna czy to dziwaczne pytanie było skierowane do mnie. Nie było jednak wątpliwości, że tak, bo w hallu stałam tylko ja i ta uśmiechnięta, drobna osóbka z włosami w kolorze marchewki. Widząc moje zdziwione oblicze Ruda (bo naturalną koleją rzeczy, tak ja później nazwaliśmy) pospieszyła z wyjaśnieniem, że gdyby moje nazwisko zaczynało się od litery blisko "Ł", to jest szansa, że byłybyśmy w jednej grupie. 
Szczęśliwie się złożyło, że pierwsza litera mojego nazwiska w alfabecie znajdowała się najbliżej "Ł", jak to tylko było możliwe. 
Tak rozpoczęła się nasza znajomość, która szybko przerodziła się w przyjaźń.
Cieszę się, że trwa do dziś :-)

Na koniec dzielę się swoimi tworkami. Wciąż eksploatuję materiały, które ostatnimi czasy przyniósł mi wspaniałomyślny, świetny Mikołaj :-)










Pozdrawiam ciepło
M.


1 komentarz:

  1. Po prywatnej reakcji na ten uroczy anons dla Cottonków, przydałaby się jakaś oficjalna reakcja, zatem w imieniu Marki Cottonki baaaardzo dziękuję za otagowanie oraz za opatrzenie go pochlebnym komentarzem :))

    OdpowiedzUsuń